Pan
pomidor wlazł na tyczkę
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
"Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
"Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Oburzyło
to fasolę:
"A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Groch
zzieleniał aż ze złości:
"Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Rzepka
także go zagadnie:
"Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Rozgniewały
się warzywa:
"Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Pan
pomidor zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.
Tak było w ogródku ogrodniczki u Jana Brzechwy, na bazarze na warszawskim Wolumenie wszystkie warzywa z uśmiechem wędrują do koszyków kupujących i razem z rolnikami, ogrodnikami, sadownikami... zapraszają w każdy wtorek i piątek na targ.
jakie piękne warzywa.
OdpowiedzUsuńDobrze masz z tym warzywniakiem:)
OdpowiedzUsuńfaktycznie mam bardzo dobrze:) piękne warzywa i owoce i to prosto z "pola" :))
OdpowiedzUsuń