Już
za chwilę Halloween i znowu podniosą się głosy oburzenia –
że jak tak można się bawić, dlaczego „małpujemy”
(przepraszam za określenie, ale tak właśnie mówią przeciwnicy
święta) USA... i takie tam....
Zapominamy
tylko, że „małpować” zaczęliśmy już dawno temu, przyjmując
wizerunek rubasznego, starszego pana z brodą w czerwonym kubraczku,
za nasz. Tak, chodzi o św. Mikołaja. Dla niezorientowanych –
postać Mikołaja jaką znamy, została stworzona przez firmę
produkującą popularny napój (Coca-Cola)...oczywiście z USA.
A
Halloween wywodzi się z Europy!
Jest
to stara celtycka tradycja, wynikająca z wiary życia po śmierci i
wędrówki duchów, którą do Ameryki, w XIX wieku przywieźli
imigranci z Irlandii.
Przytoczę
fragment z książki „Polskie tradycje świąteczne” Pani Hanny
Szymanderskiej.
„W
kalendarzu Celtów 31 października był ostatnim dniem roku. Święto
to – All Hallow E'en – symbolizowało schyłek cyklu płodności;
ziemia przygotowywała się do nadejścia zimy. Był to dzień
ostatecznych rozrachunków żywych z umarłymi (…) Na ceremonię
Celtowie przychodzili zawsze poprzebierani, z wydrążoną rzepą, do
której wkładali palącą się świecę. Niecodzienny strój i
niecodzienna „latarnia” miały ochronić przed wędrującymi
duchami (…). Do dzisiaj All Hallows’ Eve (wigilia wszystkich
świętych) należy do najważniejszych świąt w Irlandii.”
„Pierwsza
parada w Stanach Zjednoczonych odbyła się 31 października 1920 r.
w mieście Anoka. Jej uczestnikami byli mieszkańcy przebrani w
kolorowe stroje popularnych postaci. Podobny pochód organizowano w
kolejnych latach. W 1937 r. Anokę ogłoszono światową stolicą
Halloween. W drugiej połowie XX wieku święto, którego symbolem
jest wydrążona, podświetlona dynia, trafiło do zachodniej
Europy.”*
Do
Polski Halloween dotarło całkiem niedawno, w latach 90 ubiegłego
wieku (jak to brzmi), wraz ze zmianami ustrojowymi i otwarciem kraju
na tak zwany Zachód.
Najpierw
przywędrowało święto zakochanych - Walentynki, później
Halloween - i zaczęło wzbudzać wiele kontrowersji.
Mi
ta zabawa nie przeszkadza, nie widzę nic złego w przebieraniu się
za wampiry, duchy, czarownice....pieczenie ciastek w wymyślnych
kształtach...
Przeciwnicy
tego święta oburzają się „dlaczego przejmujemy święta z
zachodu a nie dbamy o własne?”
No
właśnie dlaczego nie starają się promować świąt wynikających
z naszych tradycji: katarzynki*, ... dziady...
A
może bliżej przyjrzyjmy się meksykańskiemu świętu zmarłych Día
de los Muertos.... , który jest radosnym świętem, gdyż zmarli
nadal egzystują, a ich dusze, wywołane i naprowadzone pąkami
aksamitek, współucztują, ciesząc się w towarzystwie swoich
świętujących rodzin....
Tych,
którzy świętują zapraszam na ciasteczka –paluchy wiedźmy :)
- 300
g mąki,
- 150 g zimnego masła,
- 100 g cukru pudru,
- 3 żółtka,
- 20 migdałów bez skórki,
- białko,
- gęsty syrop pomarańczowy
Wszystkie
składniki ciasta włożyć do malaksera i szybko, krótko zmiksować.
Następnie ciasto wyjąć na blat i zlepić w kostkę, zawinąć w
folię spożywczą i włożyć co najmniej na godzinę do lodówki.
Z
ciasta formować „palce”, w miejscu paznokcia wklejać połówki
migdałów – połówkę migdała smarować białkiem i przyklejać
do ciasta – białko jest „klejem”.
Ułożyć
na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wstawić do piekarnika
nagrzanego do 180 stopni na około 15 minut, aż się lekko
zrumienią. Gorące ciastka smarować syropem.
Migdały
można pomalować farbą spożywczą ;)
polecam również placki i racuchy z dyni
*polski
zwyczaj, męski odpowiednik andrzejek. W nocy z 24/25 listopada, w
wigilię św. Katarzyny Aleksandryjskiej, odbywają się wróżby
kawalerów dotyczące ożenku i poszukiwania partnerki. Święto to
zostało wyparte przez spopularyzowane na zachodzie święto panien –
zwane andrzejkami, kiedy to kobietom poszukującym partnera mają się
spełniać pomyślne wróżby.
jakie realistyczne te paluchy! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) starałam się :)
Usuńco roku wiodą prym na kulinarnych blogach!
OdpowiedzUsuńtak, to prawda.... te robiłam na zamówienie Córki :)
Usuń