Zainspirowani
serialem „Przystanek Bieszczady” postanowiliśmy odwiedzić
jednego z jego bohaterów.
Do
jednej retorty trzeba załadować około 12 metrów sześciennych
drewna. Trochę to waży. Potem już tylko podpalić i regulując
dostęp powietrza czekać, aż drewno zamieni się w węgiel drzewny.
Proste prawda? Tylko żeby to się udało potrzebne jest
doświadczenie zdobywane latami, w delikatnie mówiąc
niesprzyjających ciężkich bieszczadzkich warunkach. Latem gorąco,
zimą zimno, praca na odludziu w lesie, w samotności i zero
mechanizacji, wszystko trzeba wykonać ręcznie. Szacunek Panowie.
Obawiam się, że w tym przypadku nie ma już ratunku i wraz z
ostatnimi bieszczadzkimi wypalaczami ich zawód zaginie. Tym bardziej
cieszymy się, że mogliśmy Was spotkać i zobaczyć, ile
doświadczenia, pracy i wysiłku kosztuje wyprodukowanie
Za
dnia jeździmy, chodzimy, zwiedzamy, jemy - czas na nocne atrakcje. Z
nocnymi klubami to tu raczej trudna sprawa, ale jest coś absolutnie
unikatowego.
„Celem
powołania parku jest propagowanie ochrony środowiska nocnego w
zakresie ochrony przed sztucznym, nadmiernym światłem, ochrona
przyrody oraz promocja turystyki astronomicznej i ekologicznego
rozwoju regionu. Ważnym celem jest edukacja młodzieży. Szerzenie
wiedzy z zakresu astronomii w atrakcyjny sposób w połączeniu
atrakcyjnymi formami wypoczynku blisko przyrody to szansa na
wyedukowanie nowego pokolenia naukowców „
Dużą
nocną atrakcją, dla dużych i nieco mniejszych, są pokazy
astronomiczne odbywające się w bezchmurne noce w gospodarstwie
astro-turystycznym „Dolistowie”
w Dwerniku (Dwernik 11A, gmina Lutowiska). Są one niepowtarzalne (bo ziemia się
jednak kręci) i co kilka dni można obserwować inne zjawiska na
niebie. Każdy pokaz składa się z części multimedialnej (około 30
minut) oraz praktycznej. Praktyczna to minimum godzina poświęcona na oglądanie nieba pod fachową opieką astronoma. W
jej trakcie uczymy się orientacji na niebie i rozpoznawania głównych
gwiazdozbiorów. Prowadzący za pomocą wskaźnika laserowego
pokazuje gwiazdozbiory, mgławice, galaktyki i gromady gwiazd. Za
pomocą dużych teleskopów możemy zobaczyć to, czego nie zobaczymy
gołym okiem na Księżycu, Jowiszu,
Saturnie
czy Marsie. Można
spróbować zrobić samodzielnie zdjęcie korzystając z komórki i
teleskopu. Niezapomniane wrażenia - polecamy.
Informacja
oraz pokazy astronomiczne: 731 244 177 (odbiera Paweł Duris)
poczta@gwiezdnebieszczady.pl
Osobą,
przed którą trzeba się głęboko pokłonić za benedyktyńską
pracę, którą wykonał jest Pan Krzysztof Antoniszak, na co dzień
mieszkający w Cisnej – gawędziarz, podróżnik i kucharz, który
od lat zgłębia tradycję kulinarną Bieszczadów. Jest autorem
kilku książek o tematyce kucharskiej z pogranicza
łemkowsko-bojkowskiego. Przez wiele lat zbierał przepisy od osób,
które jak mówi „już spożywają niebiańskie potrawy”. Jak
pisze w przedmowie do książki „Kuchnia Bieszczadu - czyli to, co
jedli i pili Łemkowie i Bojkowie ponad 100 lat temu” - „Na
podstawie starej bieszczadzkiej kuchni można odtwarzać historię
tej ziemi, czasy mlekiem i miodem płynące oraz okres tzw. nędzy
galicyjskiej, która nie omieszkała tej ziemi ominąć. (...) Można
więc w tej książce znaleźć potrawy bardzo proste i prymitywne,
które pozwalały na jako takie przeżycie, ale można również
srodze się zdziwić, kiedy potrawy będą bardzo zacne i drogie.
Ponad wszystko jednak, prymitywność przygotowania tych potraw i ich
zadziwiający, wspaniały smak nie mają sobie równych w żadnym
innym rejonie świata”.
Rozmowa z Panem Krzysztofem
zainspirowała mnie do wypróbowania kilku przepisów (już niedługo
na blogu), a natychmiast do chęci zakupu tak zwanej cegły –
glinianego naczynia przypominjącego brytfankę z przykrywką. To
naczynie z wypalonej gliny, należy najpierw na kilka godzin zanurzyć
w wodzie, potem włożyć do niego składniki potrawy i umieścić na
1,5- 2 godziny w piekarniku lub w gorącym popiele z ogniska. W
takich naczyniach można przygotować praktycznie każdą potrawę na
gorąco. Będziemy próbować, a spotkanie z Panem Krzysztofem i jego
żoną Anną chodzącymi encyklopediami wiedzy o Bieszczadach
pozostanie w naszej pamięci na długo i skłoni w przyszłości do
powrotu w ich gościnne progi.
W
czasie pobytu w Bieszczadach, jeśli chcemy zmienić na jeden dzień
otoczenie polecamy wycieczkę do Lwowa. My podróżowaliśmy z biurem
podróży Bieszczader.
Wycieczka pod względem organizacyjnym bez zarzutu. Program został
zrealizowanych w 100 % choć tempo było zabójcze. Wyjazd pozwolił
tylko liznąć piękno tego miasta. Niestety przebiegliśmy tylko po
najważniejszych miejscach:
Cmentarzu Łyczakowskim i
Orląt Lwowskich, starówce,
Katedrze Ormiańskiej,
Katedrze Łacińskiej,
Cerkwi Przemienienia Pańskiego i
Operze.
Cmentarzu Łyczakowskim i
Orląt Lwowskich, starówce,
Cerkwi Przemienienia Pańskiego i
Operze.
Na
pewno warto zaplanować sobie wyjazd do tego miasta na kilka dni by
spokojnie go zwiedzić i móc niespiesznie chłonąć jego atmosferę.
Jedyny minus takiej wycieczki to przejście graniczne. Rozumiem, że
to jest granica między Unią Europejską a resztą świata, ale nic
nie usprawiedliwia minimum dwóch godzin na odprawę jednego
autokaru. Nie popisali się tu ani polscy, ani ukraińscy
funkcjonariusze. My byliśmy przed sezonem i dwa razy podjeżdżaliśmy
na granicę jako pierwsi, a staliśmy po ponad 2 godziny w każdą
stronę. W sezonie, kiedy jest kolejka kilku autokarów, wycieczka
jednodniowa zamienia się w kilkudniową. Takie sytuacje niestety
mają miejsce, biuro podróży nie pobiera z tego powodu dodatkowych
opłat ;)
Jak
już udało nam się wrócić na ojczyzny łono, wycieczkę
zakończyliśmy przed dworcem PKP w Ustrzykach Dolnych. Późno,
ciemno, głodno i do domu daleko. Podjęliśmy ryzykowną decyzję –
idziemy coś zjeść do pobliskiej restauracji Niedźwiadek.
Ryzykowną, bo budynek z zewnątrz „niepozorny”. W środku pusto,
ale godzina też już późna. Szybki przegląd menu i już
humory na się poprawiają. Sporo dań nawiązujących do lokalnej
tradycji. My nie odkrywamy ameryki, lecimy standardem i decydujemy
się na
pierogi ruskie. Strzał w dziesiątkę placek chrupki z dobrymi kawałkami mięsa w sosie, a pierogi bardzo przyzwoite.
Jadąc na wakacje zawsze pytamy, czytamy, szukamy informacji, gdzie można dobrze zjeść, kupić lokalne produkty. Nie inaczej było i tym razem. W kilku miejscach spotkaliśmy się z opiniami, że dobre, ba najlepsze pstrągi w Bieszczadach można zjeść w Smażalni Pstrąga „Córka” w Terce. To już niestety historia. Do momentu, kiedy przez płot działała druga smażalnia, może była to prawda. Odkąd zabrakło konkurencji, w zgodnej opinii również okolicznych mieszkańców (nie konkurencji), lepszego pstrąga można zjeść w wielu innych miejscach. Tu zostały już tylko wspomnienia po dawnych dobrych czasach. Szkoda.
Jeśli
pogoda nie pozwoli na bieszczadzkie wędrówki, lub musimy odpocząć, polecamy wycieczkę do Leska. Muzeum
Historyczne posiada w swoich zbiorach jedną z najpiękniejszych
w Polsce kolekcji sztuki cerkiewnej (ponad 1200 eksponatów). Od
najstarszych XV i XVI wiecznych po XIX wieczne.
Piękna kolekcja
pokazuje, jak malarstwo ewoulowało na przestrzeni wieków, zmieniał
się sposób pisania ikon.
Wystawa robi wielkie wrażenie.
Ikony przedstawiajace świetego Mikołaja... i niech teraz ktoś powie, że Mikołaj nie istnieje ;)
W
muzeum znajdziemy również największą na świecie liczącą ok 600
prac, kolekcję dzieł Zdzisława Beksińskiego.
Na
koniec warto obejrzeć kolekcję ceramiki pokuckiej. Pokucie to
kraina położona w Karpatach Wschodnich, w górnym biegu Prutu i
Czeremoszu, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Miejscowa ludność –
Huculi – zajmowała się pasterstwem, rolnictwem i rzemiosłem.
Zagroda
pokazowa żubrów w Mucznem. Zagroda usytuowana jest przy drodze
Stuposiany - Muczne. Zajmuje 9 hektarów i przebywa w niej kilka
żubrów. Dokarmiane są o stałych porach, więc nie ma problemu, że
ich nie zobaczymy. Żubry przebywają w zagrodzie kilka miesięcy, a
potem są dołączane do zwierząt żyjących na wolności. Ale wtedy
już trudniej je spotkać.
O
Bieszczadach piszemy również:
Smaki Bieszczadów,
Bieszczadzkie smaki - część I
Bieszczadzkie smaki - część II
Smaki Bieszczadów,
Bieszczadzkie smaki - część I
Bieszczadzkie smaki - część II
Moim zdaniem Bieszczady to tak piękny region, że nie da się tam nudzić!
OdpowiedzUsuńteż tak uważamy :) tytuł troszkę przewrotny ;) pozdrawiamy
UsuńRównież mieliśmy okazję poznać Zbyszka. To wspaniały człowiek :)
OdpowiedzUsuńChce odwiedzić w wakacje Zbyszka Bisowskiego na wypale. Napiszę mi ktoś gdzie go szukać?
OdpowiedzUsuń